Wrocław, znany jako miejsce przyjazne dla rowerzystów, chwali się na łamach dziennika Rzeczpospolita oraz w debacie publicznej swoją imponującą infrastrukturą rowerową. Miasto mówi o 1400 kilometrach dróg dostosowanych do jazdy na rowerze i dodatkowo 500 kilometrach tzw. „rowerowych autostrad”. Jednak według aktywistów lokalnych, obraz ten może być zbyt optymistyczny.
Kuba Nowotarski, przedstawiciel Akcji Miasto, zdecydowanie kwestionuje te liczby. Twierdzi, że ani nie istnieje wspomniane 1400 kilometrów tras rowerowych, ani tych 500 kilometrów rowerowych autostrad. Według niego, takie rozbudowane statystyki są niestety tylko bajkami opowiadanymi przez urzędników miasta.
Nowotarski wyraża swoje podejrzenia, sugerując, że urzędnicy wliczają w tę sumę także ulice z ograniczeniem prędkości do 30 km/h. Dodaje, że mogą oni też liczyć te same drogi dwa razy – do jazdy w jedną i drugą stronę, co podwaja ogólną liczbę tras. Jego zdaniem, takie działania są po prostu manipulacją statystykami na korzyść magistratu.
Chociaż argumenty te wywołują kontrowersje, Urząd Miasta broni swoich danych. Twierdzi, że pojęcie „rowerowych autostrad” było użyte tylko jako metafora w dyskusji publicznej. Za tym terminem kryją się dziesiątki kilometrów nowych tras rowerowych, które, jak zapewniają, są utrzymane w wysokim standardzie.