Dyrektor departamentu edukacji w Urzędzie Miejskim Wrocławia poinformował, że miasto rozważa wprowadzenie opłat za naukę w szkołach. Dolnośląski kurator oświaty nie do końca zgadza się z takim pomysłem.
We Wrocławiu, podobnie jak w większości polskich gmin, pieniądze, które dostarcza rząd nie wystarczają na pokrycie całości wydatków na prowadzenie szkół. Brakująca część pokrywana jest zatem z budżetów gmin. Z powodu tej trudnej sytuacji, wrocławski urząd miejski zastanawia się nad wprowadzeniem opłat za naukę dzieci w szkołach. O takich przymiarkach i planach na kolejne lata poinformował dyrektor departamentu edukacji urzędu miejskiego Jarosław Delewski.
Podczas Samorządowego Forum Kapitału i Finansów, które odbywało się 12 i 13 października w Katowicach, Delewski zaprezentował na czym dokładnie polega pomysł. Szkoły przygotowałyby specjalne oferty usług składające się na konkretną siatkę przedmiotów. Rodzice zostaliby postawieni przed trudnym dylematem: albo dopłacą do edukacji dzieci 200, 300 złotych rocznie, albo będą musieli odbierać dzieci ze szkoły o 13.00, bo na więcej zajęć nie będzie stać szkoły.
Ewentualny zamiar wprowadzenia opłat we wrocławskich szkołach dolnośląski kurator oświaty komentuje krótko: – “Nie mogą tak zrobić”.
Nie dość, że rodzice płacą za wycieczki klasowe, radę rodziców, obiady w szkolnych stołówkach czy ubezpieczenie, to będą mieli jeszcze dopłacać za naukę swoich dzieci… Niejednokrotnie szkoły proszą, by rodzice “dorzucili się” np. do wyposażenia pracowni informatycznej. Takie wydatki są niemożliwe w prawdziwym życiu.