Mieszkańcy Wrocławia nie kryją poruszenia w związku ze zniknięciem i tragiczną śmiercią 16-letniego Sebastiana. Chłopak został odkryty już martwy przez siły policyjne, jakiś czas po tym, jak na krótko opuścił mieszkanie, by udać się do najbliżej położonego sklepu Żabka. Rodzice nastolatka dzielą się z mediami bolesnymi detalami dotyczącymi tajemniczego zaginięcia syna. Policja do tej pory nie podała informacji, czy Sebastian mógł zostać zamordowany.
Zaginięcie chłopaka miało miejsce w poniedziałek, 4 września. Tego dnia Sebastian spędził wieczór u swoich dziadków, którzy mieszkają na ulicy Zaporoskiej. Około godziny 22 opuścił ich dom, aby kupić coś do picia w sąsiedniej Żabce. Jednak nie powrócił już do mieszkania dziadków. Nastolatkowy pobyt poza domem nie budził początkowo obaw dziadków – sądzili, że Sebastian wrócił do domu (chłopiec mieszkał ze swoją matką niedaleko od miejsca zamieszkania dziadków). Jednak szybko stwierdzono, że w domu Sebastiana również go nie ma.
Według informacji podanych przez Gazetę Wyborczą, następnego dnia, we wtorek 5 września, po południu babcia Sebastiana rozmawiała z nim przez telefon. Chłopiec zapewniał, że przebywa w szkole i że wróci do domu po lekcjach. Potem kontakt z nim urwał się. Rodzina zaniepokojona brakiem wieści zgłosiła zaginięcie chłopaka na policję. Jak donosi Wyborcza, krewni Sebastiana otrzymywali potem niepokojące telefony. Osoby dzwoniące podawały się za znajomych nastolatka, jedna kobieta utrzymywała nawet, że jest policjantką. Dzwoniący dawali rodzinie Sebastiana nadzieję, twierdząc, że chłopak żyje. Zapewniali, że go widzieli i że na pewno wróci. Dziadek Sebastiana jeździł do miejsc wskazanych przez tajemniczych rozmówców w poszukiwaniu wnuka. Niestety, bez rezultatu.