W niedzielę wieczorem w okolicy stacji kolejowej Wrocław Stadion młody mężczyzna wszedł na tory. Nie zdążył ich opuścić przed nadjeżdżającym pociągiem.
Trzydziestolatek zginął potrącony przez pociąg
Mężczyzna, który zginał pod kołami pociągu, wkrótce skończyłby trzydzieści lat. Po wejściu na tory pociąg pojawił się tam dosłownie po kilku sekundach. Maszynista prowadzący skład jadący z Głogowa nie zdołał zatrzymać pociągu.
Przez kilka godzin po wypadku przejazd tą trasą kolejową był niemożliwy. Odwołano kilka kursów, a inne miały spore opóźnienia. Dotyczyło to ruchu przez stacje Wrocław Pracze, Wrocław Stadion, czy ogólnie pociągów z Głogowa, Zielonej Góry.
Drugi wypadek w ciągu 2 dni
To kolejny przypadek śmierci młodego mężczyzny na torach w ostatnich dniach. Wczoraj wrocławskie media obiegła informacja o śmierci 31-letniego Sebastiana. Mężczyzna leczył się na epilepsję i prawdopodobnie miał atak padaczki w momencie potrącenia przez pędzący pociąg.
W tej sytuacji rodzina tragicznie zmarłego mężczyzny obwinia personel szpitala, który pozwolił Sebastianowi wyjść ze szpitala bez pomocy jednego z członków rodziny. Mężczyzna cierpiał na zaniki pamięci. Gdy chłopak nie wrócił do domu na noc, rodzina powiadomiła Policję.
31-letni mężczyzna błąkał się po wsiach, Policja miała z nim kontakt
Po wyjściu ze szpitala Sebastian kilkukrotnie był legitymowany przez Policję. Jeden z patroli zawiózł go nawet na stację kolejową w Smolcu, mężczyzna nie pojechał jednak nigdzie pociągiem. Policjanci twierdzą, że nie mieli podstaw do zatrzymania go, a stan zdrowia nie budził żadnych podejrzeń. Rodzina twierdzi jednak, że służby powinny zainterweniować w tej sytuacji.
31-latek chodził w nieznanym sobie terenie, był widziany w kilku podwrocławskich wioskach. W pewnym momencie wpadł pod koła jadącego pociąga i tragicznie zginał. Policja prowadzi więc postępowanie, które ma wyjaśnić, czy interwencje funkcjonariuszy w związku z Sebastianem były przeprowadzone prawidłowo.