Śmierć 29-letniego Łukasza Ł.

2 sierpnia około 1:30 w nocy rodzice 29-letniego Łukasza Ł. wezwali policję, ponieważ bali się o życie swojego syna. Zdarzenie nie zakończyło się jednak tak, jak tego oczekiwali.

Łukasz Ł. posiadał własną firmę i cieszył się dobrą opinią wśród swoich sąsiadów. Jednak od dłuższego czasu młody chłopak cierpiał na depresję. Niedługo przed zdarzeniem zmarł jego pies, co tylko pogorszyło jego słaby stan psychiczny. Sięgał czasem po narkotyki.

W nocy 2 sierpnia tego roku, rodzina Łukasza otrzymała od niego niepokojące wiadomości, które według jego bliskich sugerowały, że chłopak może chcieć popełnić samobójstwo. Kiedy rodzice próbowali się dostać do mieszkania syna, zdawało się, że ten nie rozpoznaje swojej rodziny. Nie chciał też wpuścić nikogo do środka. W obawie przed tym, że Łukasz zrobi sobie krzywdę, rodzice postanowili wezwać policję.

Brutalna interwencja policji

Policjanci wyważyli drzwi mieszkania, ponieważ również nie mogli się do niego dostać. Tutaj zaczynają się dwie różne historie – z punktu widzenia funkcjonariuszy oraz rodziny poszkodowanego.

Według służb, chłopak wymachiwał nożem w kierunku policjantów grożąc, że go użyje. Mężczyzna został obezwładniony i pobity pałkami. Użyto przeciwko niemu gazu. Kiedy leżał już na ziemi, ratownicy medyczni podali mu środki uspokajające, a następnie przewieźli do szpitala. Kilka godzin później Łukasz zmarł.

Z relacji rodziny 29-latka wynika, że nie było tam żadnego noża. Mężczyzna ponoć uderzał w drzwi, krzycząc, aby zostawić go samego. Przed interwencją mógł być pod wpływem środków odurzających, co wykażą badania toksykologiczne.

Mogło potoczyć się zupełnie inaczej

Według Katarzyny Cupiały, pełnomocniczki rodziny Łukasza, sytuacja mogłaby potoczyć się zupełnie inaczej, gdyby pozwolono chłopakowi zobaczyć swoją rodzinę. Ojciec chciał pokazać się swojemu synowi, aby mógł się uspokoić, jednak został odepchnięty przez policjantów. W mieszkaniu nie odnaleziono narkotyków ani żadnych innych środków odurzających.

Niestety żaden z funkcjonariuszy nie próbował porozmawiać z Łukaszem, aby ocenić jego stan psychiczny i odwieść od planu samobójstwa. Zamiast tego został potraktowany jak przestępca, choć stanowił zagrożenie wyłącznie dla siebie samego. Prokuratura wszczęła już śledztwo w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci mężczyzny.